„Żeby woda sodowa nie uderzyła ci do głowy”. Jak to jest mieć 17 lat i wydać książkę

6 listopada 2015 roku. Chociaż mam dopiero 17 lat, to mogę powiedzieć, że to dzień, na który czekałam całe życie i który przez całe życie będę wspominać. Bo właśnie wtedy odbyła się premiera mojej pierwszej książki pt. „Ale arbuz!”.

Ale to nie jedyny powód, dla którego właśnie ta data jest dla mnie ważna. 6 listopada 2015 roku była także rocznica ślubu mojej babci i dziadka. Pierwsza bez dziadka, który wiedział, że wydaję książkę, jednak nigdy jej nie zobaczył. Dlatego wierzę, że chociaż nie zależało to ode mnie, to dzień na jej premierę nie został wybrany przypadkowo.

Ile było wywiadów? Nie wiem

O procesie wydawniczym „Ale arbuza!” i jak doszło do tego, że napisałam tę książkę już pisałam tutaj. Tym razem chciałam opowiedzieć Wam, jak zmieniło się moje życie po wydaniu. Bo z perspektywy czasu mogę powiedzieć, że miałam dopiero 17 lat i zupełnie nie spodziewałam się, co może się wydarzyć…

Nigdy nie zapomnę rozmowy, którą przeprowadzili ze mną rodzice jeszcze przed ukazaniem się „Arbuza”. Były słowa „Żeby woda sodowa nie uderzyła ci do głowy” i moja obietnica, że na pewno tak nie będzie, że przecież moje życie prawie wcale się nie zmieni. Okazało się jednak zupełnie inaczej…

Premiera mojej pierwszej książki odbyła się w ostrowskiej synagodze. Pojawili się moi najbliżsi, znajomi z liceum, wielu nauczycieli, władze powiatu ostrowskiego i… telewizja. Właśnie wtedy udzieliłam swojego pierwszego wywiadu. I wtedy też o spełnieniu mojego marzenia dowiedziało się nieco więcej osób niż się spodziewałam.

Po tym wywiadzie były kolejne – znów do telewizji, do gazet i do radia. Czasami już nawet nie miałam pojęcia, gdzie będzie można mnie usłyszeć lub zobaczyć i zdarzało się, że ktoś znajomy do mnie dzwonił powiedzieć, że właśnie byłam w radiu. A ja w zasadzie nie wiedziałam nawet w którym. Bo tych rozmów było już tak dużo.

„Zobacz, to idzie Karolina, która napisała książkę”

Dużo było też spotkań autorskich w całej Polsce. Czasami nawet trzy dziennie. I chociaż zdarzyło się, że mówiłam tak dużo, że na jednym spotkaniu straciłam głos, to naprawdę to uwielbiałam. Bo każde spotkanie to możliwość nie tylko opowiedzenia o sobie, ale też zachęcenia innych do tego, by zaczęli spełniać swoje marzenia.

Po tych spotkaniach często szalał mój Facebook i już nie nadążałam z przyjmowaniem kolejnych osób do znajomych. Dlatego, chociaż wcześniej mówiłam, że nigdy tego nie zrobię, zdecydowałam się założyć swój fanpage.

W międzyczasie zaczęto rozpoznawać mnie na ulicy i w liceum. Do dzisiaj z uśmiechem wspominam moment, kiedy byłam na zakupach, przechodziło obok mnie trzech chłopaków, jeden z nich pokazał nagle na mnie palcem i powiedział: „Zobacz, to idzie Karolina, która napisała książkę”. Później takie sytuacje zdarzały się jeszcze wiele razy. Często na przykład ktoś podchodził do mnie porozmawiać, pytał, co u mnie, a ja nawet nie wiedziałam, czy wcześniej się już widzieliśmy. Ale wbrew pozorom to bardzo miłe. Tak samo jak wiadomość, którą dostałam od dziewczyny, której już nie ma… „Jesteś najlepsza. I nawet nie masz pojęcia, ile osób trzyma za Ciebie kciuki”. Wzruszam się nawet teraz, gdy to piszę. Bo czas pokazał, że właśnie tak było. Z tym trzymaniem kciuków oczywiście. 😉

Dlaczego o tym piszę?

Ten wpis na bloga chodził za mną długo. Ale dopiero dzisiaj, dokładnie siedem lat po wydaniu „Arbuza” zdecydowałam się go napisać. Dla siebie na pamiątkę. I dla Was. Żeby pokazać, że marzenia warto spełniać, że nieważne skąd się pochodzi, ważne dokąd się idzie. I że takie sytuacje, jak te, które mnie spotkały, można przekuć w dobro. Bo właśnie dzięki wywiadom, które udzieliłam i dzięki tym wszystkim nieznanym mi wcześniej emocjom zdecydowałam, że zostanę dziennikarką, że będę dawać głos ludziom, którzy na co dzień w mediach go nie mają. Oprócz tego wzięłam udział w spocie promującym oddawanie krwi. Ale też mogłam i wciąż mogę opowiadać innym, że o swoje marzenia i o siebie zawsze warto walczyć. Bo w każdym z nas jest więcej siły niż nam się wydaje.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *